poniedziałek, 18 lipca 2011

Inne : Paintball

Wczoraj po raz pierwszy wybrałam się na paintball. I szczerze polecam każdemu kto ma trochę wolnego czasu i ochotę kogoś zabić :)

Zasady:
Każdy dostaje kombinezon, maskę i karabin z kulkami. Grupa dzielona jest na dwie drużyny, każda w jakiś sposób oznaczona. Osoba która oberwała kulką, podnosi rękę i schodzi z pola, runda trwa dopóki wszyscy z danej drużyny nie zejdą lub według innej zasady (zależy od grupy lub organizatora, można grać w zdobycie flagi lub przeprowadzenie VIP'a)
Nie wolno ściągać maski na polu, nie można strzelać z odległości mniejszej niż 5m (jak powiedział organizator "Czasem palec jest szybszy od główki" :P)

Całość trwała do wykończenia wszystkich kulek przez wszystkich zawodników ( razem z przygotowaniem i krótkim szkoleniem - ok 5h, w przerwach mieliśmy możliwość grillowania)

Ważne jest żeby grać z odpowiednimi osobami to nikomu nie stanie się krzywda i wszyscy będą się świetnie bawić. Tarzanie, strzelanie, czołganie czy chowanie w krzakach od czasu do czasu wszystkim dobrze zrobi :) Oczywiści trzeba się przygotować na siniaki jednak strzał z odpowiedniej odległości na prawdę nie boli.

Ceny
W moim przypadku (mała miejscowość) koszt wynosił 35zł za osobę, w tym cały sprzęt, ubranie i 100 kulek. Jednak wbrew pozorom to mało, dlatego każdy już na początku dokupił kolejne 100 za 15 zł.
W większych miastach - np. Wrocław - 60 zł/ 100 kulek, Kraków - 60 zł/200 kulek, Warszawa - 45 zł/100 kulek
Wszystko oczywiście zależy gdzie, jak i u kogo :)

Jedynym problemem, niestety sporym i utrudniającym zabawę, była pogoda.
Bieganie z karabinem w kombinezonie i masce, kiedy na dworze jest ponad 30 stopni, nie jest dobrym pomysłem, chyba że ktoś ma ochotę na darmową saunę. Dlatego polecam chłodne dni, a nawet wyjazd w zimę (dostaje się odpowiedni biały kombinezon), można wtedy grubo się ubrać co zabezpiecza przed siniakami.

Niestety nie wzięłam aparatu, ale jeśli ktoś jest zainteresowanym tym jak to wygląda, można znaleźć dużo zdjęć w sieci :)

wtorek, 12 lipca 2011

Książki : Gretchen Rubin - Projekt Szczęście

Właśnie skończyłam czytać książkę Gretchen Rubin - Projekt Szczęście.
Niekoniecznie mnie zachwyciła, czy wciągnęła, bo też nie o to chodziło, ale stanowczo nauczyła kilku przydatnych rzeczy.
Opis z okładki :

"Szczęście jest znaczeniem i sednem życia"
                                Arystoteles

"Wszyscy ludzie poszukują szczęścia. Bez wyjątków."
                              Blaise Pascal
                 
Gretchen Rubin zrozumiała to pewnego deszczowego dnia i zdecydowała, że sama spróbuje odkryć tajemnicę szczęścia. Aby tego dokonać, wprowadziła w życie Projekt Szczęście. Przez rok w każdym miesiącu skupiała się na określonej dziedzinie, takiej jak małżeństwo, praca, rodzicielstwo, samospełnienie. W styczniu, lutym, marcu… podejmowała nowe postanowienia: by okazywać miłość, kłaść się wcześniej spać, prosić o pomoc, bawić się, nie myśleć o skutkach. Wnikliwie przetestowała największe mądrości świata, współczesne odkrycia naukowe oraz lekcje popkultury na temat tego, jak być szczęśliwym. Wszystko po to, aby do grudnia osiągnąć pełnię szczęścia…

Projekt Szczęście zmienił życie Gretchen Rubin, pozwól, aby zmienił i Twoje!
   

   Książka Gretchen Rubin plasuje się pomiędzy „Sztuką szczęścia” Dalajlamy a „Jedz, módl się, kochaj” Elizabeth Gilbert. Wypełniona została różnorodnymi spostrzeżeniami psychologów, pisarzy, poetów i filozofów. Należy do lektur, do których wracamy bez końca w poszukiwaniu spełnienia marzenia o szczęściu.
                                        Sonja Lyubomirsky, autorka poradnika „Wybierz szczęście”


Moim zdaniem książka może być dla kogoś, kto chce zmienić swoje życie, a nie może wszystkiego porzucić i wyjechać jak Elizabeth Gilbert, naprawdę świetnym przewodnikiem. Dla kogoś kto chce swoje życie tylko trochę poprawić lub po prostu zastanawia się nad nim książka może być źródłem wielu ciekawych informacji i inspiracji.
"Projekt Szczęście" zawiera mnóstwo życiowych przykładów, wskazówek i cytatów wybitnych osób. Pokazuje, jak można zmieniać swoje nastawienie, panować nad emocjami, wytrwale dążyć do celu i czerpać radość z prostych rzeczy. Autorka nie jest ani mędrcem ani świętą, dzięki czemu każdy może się z nią utożsamiać.
Ja osobiście nie sądziłam, że ktoś może mieć tak podobny sposób myślenia, te same wady i cele w życiu co ja :)

Gretchen Rubin prowadzi również bloga o Projekcie Szczęście

sobota, 9 lipca 2011

Kuchnia : Makaron z pomidorowym pesto i cukinią

Przepis na makaron z pomidorowym pesto i cukinią  (zmodyfikowany przepis ze strony Tomka Wozniaka)

Czas przygotowania : ok 30 minut
Porcja dla 2 osób

Składniki :
200 g dowolnego makaronu (np. spaghetti)
1 duża cukinia
2 ząbki czosnku
pesto (1 słoiczek, polecam Provitus Pesto Rosso - 160 g)
oliwa z oliwek
sól, pieprz, zioła prowansalskie
ser do posypania makaronu (parmezan, gouda)

1. Ugotuj makaron w osolonej wodzie ( 1-2 łyżeczki soli)
2. Pokrój cukinię w kostkę i smaż na oliwie z oliwek do momentu, aż zmięknie.
    W trakcie dodaj sól, pierz i zioła a także wyciśnięty czosnek
3. Odcedź makaron i wylej wodę z garnka. Ponownie wrzuć do niego makaron, dodaj  
    pesto dobrze rozprowadzając sos po makaronie (w garnku łatwiej "kręci się"   
    makaronem, można dodać kilka kropel oliwy)
4. Przełóż makaron na talerze i na środek połóż podsmażoną cukinię (jeśli nie zależy Ci 
    na efekcie rozdzielonych kolorów, możesz wszystko razem zmieszać) 
5. Posyp całość serem.

Smacznego :)

piątek, 8 lipca 2011

Muzyka : Arctic Monkeys - Suck It And See

Bez wątpienia Arctic Monkeys powrócili do miejsca, w którym ich poznałam i polubiłam. Jest dobrze, choć zawsze mogło być lepiej.

 

I chociaż wciąż mam wrażenie, że muszę przesłuchać ich nową płytę jeszcze raz i jeszcze raz (za pierwszym praktycznie każda jest dla mnie zła) to już chyba wystarczy, żeby mieć jakieś zdanie. Sam fakt, że już dałam radę pare razy i potrafię wymienić co lepsze kawałki, pozwala jej górować nad krążkiem "Humbug" o którym nie jestem w stanie powiedzieć nic więcej niż „ to nie to” i „dlaczego nie kupiłam innej płyty?”

„Suck it and see” jest tym, z czym kojarzą mi się arktyczni. Wyraźna perkusja, teksty którymi się jaram albo nad którymi się zastanawiam i ten rytm, którego nie da się podrobić.

Oczywiście na przód wyłania się Don't Sit Down 'Cause I've Moved Your Chair”. I teraz, zabiorę Ci krzesło jak spróbujesz tu usiąść bo nie chce mi się z tobą gadać, czy bardziej zrobię Ci fajowy kawał I odsunę krzesło jak już będziesz siadał ? Numer jest naprawdę dobry, odkryłam go za pierwszym przesłuchaniem płyty, a to duże wyróżnienie. Zabawny tekst i świetna gitara plus uwielbiam głos Alexa w takich piosenkach. 


 

Piosenka „Library Pictures” przynosi mi wszystkie wspomnienia związane ze wszystkimi piosenkami Arctic Monkeys. Nie mam pojęcia dlaczego, nie wiem nawet do której jest tak bardzo podobna, ale to jest po prostu to, co lubię.

 

 

„Brick By Brick” – tu brak i czarującego głosu i interesującego tekstu, ale dostałam fioła na punkcie sposobu wymawiania „k” w „brick” przez chórek :D

 

 

Niestety nie ma na płycie niczego, co wywołałoby we mnie takie emocje jak „Leave Before The Lights Come On” czy zatrzymanie akcji serca jak moment „I crumble completely when you cry” w „505” która bez cienia wątpliwości jest moją ulubioną piosenką, nie tylko Arctic Monkeys. Ale i tak jest to kawałek dobrej muzyki :)